Witamy ks. Biskupa Krzysztofa Chudzio

Dzisiejsza niedziela ma w naszej wspólnocie parafialnej szczególną wymowę. Gościmy bowiem w naszej świątyni parafialnej na Mszy św. o godz. 11.00 ks. Biskupa Krzysztofa Chudzio, który w maju br. Otrzymał święcenia biskupie w Katedrze w Przemyślu. Nasza radość jest tym większa, że ks. Bp Krzysztof rozpoczynał przed laty (1988 – 89) swoją pracę duszpasterską w naszej parafii, kiedy proboszczem był śp. Ks. Tadeusz Szetela. Następnie wyjechał na Ukrainę, gdzie wówczas nie było tam wystarczającej liczby kapłanów do pracy duszpasterskiej. Po latach pracy  w charakterze kanclerza kurii, wikariusza generalnego ks. Krzysztof powrócił do swojej Archidiecezji, gdzie był Ojcem duchownym w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu, a następnie przez 5 lat był proboszczem w parafii w Jasienicy Rosielnej, skąd w tym roku został powołany na urząd biskupa w naszej Archidiecezji. Niech Bóg otacza Ks. Biskupa Krzysztofa swoim błogosławieństwem, a Matka Boża wyprasza mu potrzebne łaski w posługiwaniu pasterskim w  Archidiecezji Przemyskiej.

Jest taka Ziemia: tak daleka, a jednak tak bliska (nr 15)

Zgodnie  z Talmudem „kto nie widział Jeziora Galilejskiego, nie widział w życiu niczego pięknego”. Dla każdego katolika miejsce to kojarzy się z  wieloma biblijnymi przypowieściami. Tu właśnie Jezus dokonywał cudów: uciszył burzę, chodził po wodzie, nakarmił głodujące tłumy, a także powoływał uczniów. Również tutaj Piotr wyłowił rybę, z której pyska wyjął drachmę na opłacenie podatku. Jezioro Galilejskie znane jest pod kilkoma nazwami: Jezioro Tyberiadzkie, Genezaret oraz morze Kinneret. Ta ostatnia nazwa pochodzi od hebrajskiego słowa kinnor, czyli harfa/lira, i odnosi się do kształtu jeziora widzianego z lotu ptaka. Trzeba przyznać, że wody Jeziora Tyberiadzkiego wciąż są czyste i dlatego żyje w nich wiele zwierząt np. raki , żółwie, bogactwo ryb. Wśród ryb najpopularniejsze są tilapie złote, zwane rybami św. Piotra. Nad brzegiem jeziora w miejscu gdzie Jezus ukazał się po raz trzeci po swojej śmierci, spożył posiłek z uczniami oraz wskazał Szymona Piotra jako głowę kościoła zwiedziliśmy Kościół pw. Prymacji Św. Piotra. Kościół ma wnętrze bardzo surowe ale otoczenie jest przepiękne i tam na ławeczkach , w cieniu drzew zasłuchaliśmy się w kanony Taize, śpiewane przez grupę amerykańskich pielgrzymów. Później przewodnik zaprowadził nas w miejsce gdzie mogliśmy zamoczyć nogi w jeziorze, z czego wiele osób skorzystało. Następnie udaliśmy się na przystań gdzie czekała na nas wielka barka , która zabrała nas w cudowny, pełen wrażeń rejs po Jeziorze Galilejskim. Sama nie wiem o czym opowiadać, czy o tym jak s. Ezechiela wciągała na maszt łodzi polską flagę przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego, czy o tańcach , odbywających się na pokładzie, w których uczestniczyli nawet nasi pielgrzymkowi kapłani, czy o przepięknym krajobrazie roztaczającym się  ze środka jeziora…na pewno niezapomniane przeżycia. Zgłodniali po przeżytych emocjach udaliśmy się do restauracji gdzie czekał na nas przysmak w postaci grillowanej ryby Św. Piotra, bo jak mówią tubylcy, nie można być nad Jeziorem Galilejskim i nie zjeść tej ryby. Czy była dobra?  Nie zauważyłam talerza, na którym pozostał by choć kawałek przepysznego dania.

Cdn.
Anita Iwańska – Iovino

PRELUDIUM DO „SIERPNIA 80”.

Lipcowe „Dziewiętnastego”. Msza św. w int. Ojczyzny, Ludzi Pracy i „Solidarności”. Lipiec nie miał nigdy tej mocy rocznicowej, jaką mają inne miesiące. Czerwiec, bo Poznań 1956, Radom 1976 i może najważniejszy 2 czerwca 1979, kiedy to na polską ziemię zstąpił Duch Święty, wezwany przez Papieża Polaka. Sierpień, bo Cud nad Wisłą 1920 i Wybrzeże 1980. Grudzień, bo masakra na Wybrzeżu 1970 itd. Oczywiście mam na myśli okres po II wojnie światowej. Jednak lipiec został niedowartościowany i o tym poniżej. O Manifeście PKWN „22 lipca” /zatwierdzonym przez Stalina/ szkoda już wspominać.

Od 1 lipca 1980 r., władze komunistyczne wprowadziły znaczną podwyżkę cen, głównie mięsa i wędlin. Nie była to nowość dla, już dość zubożałego, polskiego społeczeństwa. Jednak tym razem regulacja cen, jak nazywano podwyżki, znacznie uderzyła w możliwości finansowe przeciętnej rodziny. Ten stan rzeczy spowodował wybuch strajków. Lipcowych strajków, które były preludium, prowadzącym do tych sierpniowych 80 roku. Gdyby nie „Lubelski Lipiec”, inaczej mogłyby wyglądać narodziny „Solidarności”. Lubelski, ponieważ, na tamtej ziemi wybuchł wspomniany protest. Ktoś powie, że nieuprawnienie twierdzę, że wtedy tam zstąpił, wzywany przez św. Jana Pawła II, Duch Święty. Może nieuprawnienie, ale tam właśnie, po raz pierwszy, strajkujący wykazali duży rozsądek. Nauczeni tragicznymi doświadczeniami poprzednich protestów, tym razem strajkujący nie wyszli na ulicę. Nie protestowali pod siedzibami komitetów komunistycznych władz, gdzie łatwo było o prowokację, łatwiej o przeprowadzenie masakry protestujących. Pozostali na terenie swoich zakładów pracy, tu przedstawiając swoje postulaty i negocjując ich spełnienie. Na tym doświadczeniu mogło oprzeć się Wybrzeże w miesiąc później.

Na Lubelszczyźnie, 8 lipca 1980 r., pierwsza zastrajkowała WSK „PZL Świdnik”. Bardzo szybko do Świdniczan dołączały inne zakłady pracy. Łącznie od 8 do 24 lipca 1980 roku, strajki pracownicze na Lubelszczyźnie objęły 150 zakładów pracy i około 50 tys. pracowników. W pewnym stopniu „lipcowe strajki” objęły również zakłady pracy województw; chełmskiego, bialskopodlaskiego oraz zamojskiego. To był prawdziwy początek kruszenia „muru berlińskiego”, rozpadu sowieckiego imperium i upadku bezbożnego komunistycznego systemu. Chociaż, po latach, okazało się, że z tym upadkiem jest różnie i temat pozostaje dla nas do ukończenia. Wspominając w gazetce parafialnej o strajkach, nie uciekam od spraw wiary. Strajki w PRL-u, zawsze uderzały w największego wroga Boga i Kościoła, w komunistyczne władze, spod szyldu PZPR-u i jej sojuszników. A problem naprawdę pozostał nam do zakończenia. Nie mam na myśli zabłąkanych ludzi, jedynie resztki systemu.

Andrzej Jakubik

Następny wpis
»