Czasami jeszcze spod dywanu wypadną igły po świątecznej choince, a tu już tradycyjne ostatki, zwane dawniej mięsopustem. Dni poprzedzające posypanie głów popiołem- rozpoczynające Wielki Post. Wielkimi krokami idzie wiosna. Kończy się karnawał, czas od Trzech Króli do Środy Popielco-wej.
Może mówienie dzisiaj o karnawale jest małym nadużyciem. Obecnie, dla części z nas, najlepsza zabawa jest przed internetem, bez towarzystwa ży-wego człowieka. W staropolskiej kulturze, kulminacja zabaw następowała od Tłustego Czwartku. „Finisz” zapustnych uciech rozpoczynał się w niedzielę zapustną. Szaleństwo, co nie oznacza, że naganne, trwało cały poniedziałek do wtorkowej północy. Te trzy dni zwano szalonymi. Osobowo Zapust był czło-wiekiem z drewnianym toporkiem z dzwonkiem. Zapust zakańczał zabawę wyrzucając wszystkich z karczmy, o północy we wtorek. Zabawy mięsopustne nie polegały jedynie na przebywaniu w karczmach. Był to czas ożywionego życia towarzyskiego. Bawiły się wszystkie stany. W miastach odbywały się bale w domach cechowych i na ratuszach. Szlachta organizowała kuligi, polowania i bale. Chłopskie chaty i karczmy trzęsły się od tańców. Do upadłego tańczyli nawet goście królewscy. W opisie Radziwiłła z lutego 1640 roku czytamy, że Andrzej Poniatowski złamał sobie nogę popisując się tańcem przed królem Władysławem IV, a kobieta z wysokiego rodu, poroniła z tego samego powodu.
Zapust był szczególnym czasem kojarzenia małżeństw.W staropolskim obyczaju, wśród ludu, opieszałość do małżeństwa była piętnowana. Opiesza-łych zmuszano do noszenia drewnianej kłody. Mówiła o tym ludowa przy-śpiewka: Lepiej było iść w te mięsopusty za lada chłopinę, niż dźwigać szczapi-nę. We wtorek zapustny istniał zwyczaj uroczystego obnoszenia garnka z postnym żurem, głównej potrawy w Wielkim Poście. Niekiedy zabawa wśród szlachty przeradzała się w naganne praktyki. Porywano posażne panny, czyniono zajazdy, rwano się do szabel, a kulig przeradzał się w pościg lub ucieczkę. Ewenementem było przekonanie mieszkańców Iwonicza, że za każdą tańcującą parą, tańczy diabeł. Zapewne niegodne zapustowe zachowania były rzadkością, bo nasi dziadowie tak jak umieli się bawić tak umieli się żarliwie modlić.
Uważam, że obecny stan nijakości zapustu ma wiele przyczyn. Na pewno nie jest nim wieloletni brak śniegu, koniecznego do organizacji kuligów. Dawniej każdy stan miał swoją elitę przewodząca w zabawie. Dzisiaj też ona istnieje, ale jest zagłuszona przez tą samozwańczą i fałszywą. Bo jak sędzia kradnie w sklepie kawałek kiełbasy, a wybrańcy narodu śpiewają w parlamencie przeboje Marino Mariniego, to co to za wzorce, do godnej zabawy również.
Opr. Andrzej Jakubik